KRAJ / THE LAND
Marszałkowska 18, Warszawa, 2024
Kurator: Stach Szabłowski
Koordynacja: Karina Dzudzińska, Agnieszka Gnass
Na wystawie „Kraj” Bartłomiej Kiełbowicz układa nową serię obrazów w kompozycję, która przypomina ogrodzenie. Wyznacza ono symboliczną granicę. Artysta stawia pytanie, co mieści się w jej zarysie.
Jedna z możliwych odpowiedzi brzmi: „Kraj” to wystawa o granicach Polski. Kiełbowicz pokazuje w galerii ponad 200 obrazów. Wszystkie mają ten sam format i każdy przedstawia jedno słowo wypełniające cały kadr. W serii jest kilkanaście płócien, na których artysta napisał „HONOR”, a także kilka innych ze słowem „OJCZYZNA”. Niełatwo je jednak znaleźć wśród znakomitej większości prac, na których powtarza się napis „POLAND”.
Odbijanie z szablonu wyrazu „Poland” raz po raz, na dziesiątkach obrazów, przypomina powtarzanie jakiegoś słowa tak długo, aż straci ono znaczenie i stanie się abstrakcyjnym dźwiękiem. Podobnie dzieje się na wystawie Kiełbowicza. Zwielokrotniony wyraz przeistacza się w abstrakcyjny obraz, ornament, element zrytmizowanej wizualnej struktury. Wytworzona w ten sposób znaczeniowa próżnia stwarza przestrzeń do postawienia na nowo pytania o sens przedstawionych pojęć. Pada ono w szczególnym momencie: granice tego, co kryje się za słowem „Poland” są rozmywane przez procesy globalizacji – a jednocześnie napięta sytuacja międzynarodowa oraz fale migracji rysują granice Polski najostrzej od zimnej wojny i upadku komunizmu. Charakterystyczny dla czasów „końca historii” dyskurs otwierania granic przeplata się z retoryką ich obrony. Granica jest fortyfikowana i nielegalnie przekraczana. Dla osób migrujących i uchodźczych pojęcie „Poland” jest ogrodzeniem, przez które trzeba się przedostać. Tymczasem po wewnętrznej stronie ogrodzenia trwa kryzys polskiej tożsamości, zagłuszany jej hałaśliwym celebrowaniem - i toczy się ostry spór o polityczną, społeczną oraz etyczną treść jaką należy wypełnić obszar wyznaczony przez państwowe granice. Te ostatnie nie są tylko wykreślonymi na mapach liniami czy też ciągnącymi się w pejzażu płotami oraz zasiekami. To również granice języka, które wyznaczają horyzont naszych wyobrażeń. Dlatego symboliczną granicę „Kraju” Kiełbowicz buduje ze słów: „Poland” – nazwy, pod którą kryjące się za pojęciem Polski miejsce figuruje na mapach zglobalizowanego świata – a także „Honor” i „Ojczyzna”. A gdzie „Bóg”? Pozostaje niewidzialny – i nieobecny; nie mieszajmy go zatem do wyobrażeń, które istnieją w naszej świadomości – zarówno zbiorowej jak i indywidualnej. „Ojczyzna” jest w niej Matką, którą dziedziczy się po Ojcach. Nadaje to jej wyobrażeniu szczególny, edypalny charakter i prowokuje by do badania relacji jednostki z miejscem pochodzenia używać narzędzi psychoanalizy – dziedziny, w której w obszar imaginarium wchodzi się przez furtkę języka. Zupełnie jak na wystawie „Kraj”.
Na projekt Kiełbowicza można zatem spojrzeć między innymi jak na rodzaj autoterapii - proces przepracowywania pojęcia Polski za pomocą plastycznej praktyki. Zarazem w grę wchodzi tu przepracowywanie własnej malarskiej biografii. Za podobrazia pokazanych na wystawie płócien posłużyły bowiem malarzowi jego wcześniejsze obrazy, które zostały pocięte i nabite na krosna o znormalizowanym formacie. Są wśród nich prace pochodzące jeszcze z czasów studenckich, obrazy wykonane w różnych technikach i konwencjach, abstrakcje i przedstawienia figuratywne, kolaże i monochromy, eksperymenty prowadzące w kierunkach, z których malarz ostatecznie zawrócił, ale także prace znane z cykli, które pokazywał w ostatnich latach. W materiale wykorzystanym do stworzenia „Kraju”, zawarty jest zatem malarski życiorys Kiełbowicza, zapis prób, błędów, ślepych zaułków i obiecujących ścieżek, odkryć i artystycznej ewolucji autora. W tym sensie wystawa jest swego rodzaju szkicem do retrospektywy, o tyle jednak szczególnej, że twórczość artysty oglądamy przez pryzmat trzech powtarzających się wyrazów. Słowa przesłaniają obrazy kiedy są odbite czarną farbą na ich powierzchni. W innych wypadkach ukazują obrazy, kiedy Kiełbowicz odbija na nich szablon z negatywem napisu: to, co zostało kiedyś namalowane widzimy wówczas w świetle liter. To tak, jakbyśmy spoglądając na twórczość Kiełbowicza, znajdowali się raz z jednej to znów z drugiej strony ogrodzenia zbudowanego z tekstu. Niezależnie jednak, czy jesteśmy po wewnętrznej czy też zewnętrznej stronie granicy, pozostaje ona zawsze obecna, widoczna, nieusuwalna z horyzontu malarskiego dorobku artysty.
Wśród obrazów, które Kiełbowicz poddał, zabiegowi dyskursywnego recyklingu, na którym oparty jest projekt „Kraj”, odnaleźć można między innymi prace z cyklu „Zamalowany papież”. Dokładnie rok temu, jesienią 2023 roku, artysta pokazywał go w tej samej przestrzeni, w galerii „Marszałkowska 18”. W „Zamalowanym papieżu” artysta sporządzał schematyczne wizerunki Jana Pawła II, wykorzystując prostą malarską instrukcję sporządzoną swego czasu przez Rafała Bujnowskiego. Następnie gotowe portrety zamalowywał. W twórczości Kiełbowicza gest zamalowywania obrazu bywa równie istotnym częścią procesu twórczego, co akt jego malowania. Obrazy bowiem, podobnie jak pojęcia, nie tylko coś ukazują, lecz również przesłaniają. Co zatem ukazują - i co przesłaniają - prace z serii„Kraj”?
Odpowiedzi na to pytanie nie da się znaleźć w multiplikowanych przez artystę słowach ani na obrazach, na których słowa zostały odbite – ma ona charakter dialektyczny. Jakaś część tej odpowiedzi zawarta jest w obsesyjnej nucie, która wybrzmiewa w rytmie powtarzanych bez końca wyrazów. Po obejrzeniu dziesiątków obrazów ze stylizowanym napisem „Poland” odciska się on na siatkówce oka patrzącej osoby niczym powidok, i można odnieść wrażenie, że po chwili widzi się go już wszędzie: w cieniu, który rzuca na podłogę krata w witrynie galerii, a nawet w samym rysunku prętów, z których krata ta jest zespawana. Można też ulec innemu wrażeniu; z piwnicy „Marszałkowskiej 18” dochodzą od czasu do czasu rytmiczne dźwięki. Czy nie układają się one w słowa „Poland”, „Honor” i „Ojczyzna” wystukiwane alfabetem Morse’a? Takie przypuszczenie uprawdopodobnia historia lokalu, w którym działa galeria. W czasie hitlerowskiej okupacji w jego piwnicy znajdowała się podziemna radiostacja ruchu oporu…
„Kraj” jest więc projektem o granicach pojęć i wyobrażeń, od których, niczym od obsesji czy historii, nie można się uwolnić – i które – dokąd by się poszło i czego nie zrobiło - definiują przestrzeń, w której żyje się i pracuje. Nie sposób przecież opuścić granic języka, w którym się myśli – a także tego, w którym się maluje. Czy zatem pracując nad kolejnym obrazem, Kiełbowicz maluje go zawsze jako malarz polski? I w jakim stopniu indywidualne malarskie „ja” artysty pokrywa się z tą odziedziczoną po przodkach tożsamością?
Czy odpowiedzi na to pytanie należy szukać w przemocy, która wpisana była w proces powstania „Kraju”? Różnorodne obrazy zostały pocięte na kawałki i przykrojone do jednego, zuniformizowanego formatu, tak by dało się ustawić je w równe szeregi i podporządkować większej całości. Z kolei w gest zamalowania obrazów nieusuwalnie wpisany jest rys ikonoklastyczny. Przemoc na której ufundowany jest „Kraj” ma charakter autoagresywny – Kiełbowicz używa jej wobec własnego dorobku – ale trafia również rykoszetem w odbiorców i odbiorczynie. Artysta gromadzi zbyt wiele obrazów w zbyt małej przestrzeni by zostawić nam miejsce na komfort „obcowania ze sztuką”, tu sztuka nie czeka by być kontemplowaną, lecz ofensywnie na nas napiera. Wystawa Kiełbowicza traktuje zatem między innymi o dyskomforcie, który wiąże się z przebywaniem w granicach „Kraju”. Odczucie to potęgowane jest przez powtarzalność ikonoklastycznego gestu. Zarazem jednak każdy z pokazanych na wystawie obrazów jest niepowtarzalny. Spod odbitego na płótnach tekstu ukazują się przecież fragmenty różnych artystycznych zamysłów; nowa warstwa malarska wchodzi w zaskakujące interakcje ze starą; pozornie zuniformizowany „tłum” prac okazuje się zbiorem indywidualności, a wystawa festiwalem i pochwałą mikro-różnic. Na tym polega dialektyczny charakter symbolicznego ogrodzenia, które na wystawie „Kraj” Kiełbowicz buduje z obrazów: zamykają nas one w granicach pewnego wyobrażenia i pozwalają je jednocześnie przekroczyć, jakbyśmy byli w tym samym momencie wewnątrz i zarazem na zewnątrz rzeczywistości, którą nazywamy słowem „Poland”
Stach Szabłowski
Marszałkowska 18, Warszawa, 2024
Kurator: Stach Szabłowski
Koordynacja: Karina Dzudzińska, Agnieszka Gnass
Na wystawie „Kraj” Bartłomiej Kiełbowicz układa nową serię obrazów w kompozycję, która przypomina ogrodzenie. Wyznacza ono symboliczną granicę. Artysta stawia pytanie, co mieści się w jej zarysie.
Jedna z możliwych odpowiedzi brzmi: „Kraj” to wystawa o granicach Polski. Kiełbowicz pokazuje w galerii ponad 200 obrazów. Wszystkie mają ten sam format i każdy przedstawia jedno słowo wypełniające cały kadr. W serii jest kilkanaście płócien, na których artysta napisał „HONOR”, a także kilka innych ze słowem „OJCZYZNA”. Niełatwo je jednak znaleźć wśród znakomitej większości prac, na których powtarza się napis „POLAND”.
Odbijanie z szablonu wyrazu „Poland” raz po raz, na dziesiątkach obrazów, przypomina powtarzanie jakiegoś słowa tak długo, aż straci ono znaczenie i stanie się abstrakcyjnym dźwiękiem. Podobnie dzieje się na wystawie Kiełbowicza. Zwielokrotniony wyraz przeistacza się w abstrakcyjny obraz, ornament, element zrytmizowanej wizualnej struktury. Wytworzona w ten sposób znaczeniowa próżnia stwarza przestrzeń do postawienia na nowo pytania o sens przedstawionych pojęć. Pada ono w szczególnym momencie: granice tego, co kryje się za słowem „Poland” są rozmywane przez procesy globalizacji – a jednocześnie napięta sytuacja międzynarodowa oraz fale migracji rysują granice Polski najostrzej od zimnej wojny i upadku komunizmu. Charakterystyczny dla czasów „końca historii” dyskurs otwierania granic przeplata się z retoryką ich obrony. Granica jest fortyfikowana i nielegalnie przekraczana. Dla osób migrujących i uchodźczych pojęcie „Poland” jest ogrodzeniem, przez które trzeba się przedostać. Tymczasem po wewnętrznej stronie ogrodzenia trwa kryzys polskiej tożsamości, zagłuszany jej hałaśliwym celebrowaniem - i toczy się ostry spór o polityczną, społeczną oraz etyczną treść jaką należy wypełnić obszar wyznaczony przez państwowe granice. Te ostatnie nie są tylko wykreślonymi na mapach liniami czy też ciągnącymi się w pejzażu płotami oraz zasiekami. To również granice języka, które wyznaczają horyzont naszych wyobrażeń. Dlatego symboliczną granicę „Kraju” Kiełbowicz buduje ze słów: „Poland” – nazwy, pod którą kryjące się za pojęciem Polski miejsce figuruje na mapach zglobalizowanego świata – a także „Honor” i „Ojczyzna”. A gdzie „Bóg”? Pozostaje niewidzialny – i nieobecny; nie mieszajmy go zatem do wyobrażeń, które istnieją w naszej świadomości – zarówno zbiorowej jak i indywidualnej. „Ojczyzna” jest w niej Matką, którą dziedziczy się po Ojcach. Nadaje to jej wyobrażeniu szczególny, edypalny charakter i prowokuje by do badania relacji jednostki z miejscem pochodzenia używać narzędzi psychoanalizy – dziedziny, w której w obszar imaginarium wchodzi się przez furtkę języka. Zupełnie jak na wystawie „Kraj”.
Na projekt Kiełbowicza można zatem spojrzeć między innymi jak na rodzaj autoterapii - proces przepracowywania pojęcia Polski za pomocą plastycznej praktyki. Zarazem w grę wchodzi tu przepracowywanie własnej malarskiej biografii. Za podobrazia pokazanych na wystawie płócien posłużyły bowiem malarzowi jego wcześniejsze obrazy, które zostały pocięte i nabite na krosna o znormalizowanym formacie. Są wśród nich prace pochodzące jeszcze z czasów studenckich, obrazy wykonane w różnych technikach i konwencjach, abstrakcje i przedstawienia figuratywne, kolaże i monochromy, eksperymenty prowadzące w kierunkach, z których malarz ostatecznie zawrócił, ale także prace znane z cykli, które pokazywał w ostatnich latach. W materiale wykorzystanym do stworzenia „Kraju”, zawarty jest zatem malarski życiorys Kiełbowicza, zapis prób, błędów, ślepych zaułków i obiecujących ścieżek, odkryć i artystycznej ewolucji autora. W tym sensie wystawa jest swego rodzaju szkicem do retrospektywy, o tyle jednak szczególnej, że twórczość artysty oglądamy przez pryzmat trzech powtarzających się wyrazów. Słowa przesłaniają obrazy kiedy są odbite czarną farbą na ich powierzchni. W innych wypadkach ukazują obrazy, kiedy Kiełbowicz odbija na nich szablon z negatywem napisu: to, co zostało kiedyś namalowane widzimy wówczas w świetle liter. To tak, jakbyśmy spoglądając na twórczość Kiełbowicza, znajdowali się raz z jednej to znów z drugiej strony ogrodzenia zbudowanego z tekstu. Niezależnie jednak, czy jesteśmy po wewnętrznej czy też zewnętrznej stronie granicy, pozostaje ona zawsze obecna, widoczna, nieusuwalna z horyzontu malarskiego dorobku artysty.
Wśród obrazów, które Kiełbowicz poddał, zabiegowi dyskursywnego recyklingu, na którym oparty jest projekt „Kraj”, odnaleźć można między innymi prace z cyklu „Zamalowany papież”. Dokładnie rok temu, jesienią 2023 roku, artysta pokazywał go w tej samej przestrzeni, w galerii „Marszałkowska 18”. W „Zamalowanym papieżu” artysta sporządzał schematyczne wizerunki Jana Pawła II, wykorzystując prostą malarską instrukcję sporządzoną swego czasu przez Rafała Bujnowskiego. Następnie gotowe portrety zamalowywał. W twórczości Kiełbowicza gest zamalowywania obrazu bywa równie istotnym częścią procesu twórczego, co akt jego malowania. Obrazy bowiem, podobnie jak pojęcia, nie tylko coś ukazują, lecz również przesłaniają. Co zatem ukazują - i co przesłaniają - prace z serii„Kraj”?
Odpowiedzi na to pytanie nie da się znaleźć w multiplikowanych przez artystę słowach ani na obrazach, na których słowa zostały odbite – ma ona charakter dialektyczny. Jakaś część tej odpowiedzi zawarta jest w obsesyjnej nucie, która wybrzmiewa w rytmie powtarzanych bez końca wyrazów. Po obejrzeniu dziesiątków obrazów ze stylizowanym napisem „Poland” odciska się on na siatkówce oka patrzącej osoby niczym powidok, i można odnieść wrażenie, że po chwili widzi się go już wszędzie: w cieniu, który rzuca na podłogę krata w witrynie galerii, a nawet w samym rysunku prętów, z których krata ta jest zespawana. Można też ulec innemu wrażeniu; z piwnicy „Marszałkowskiej 18” dochodzą od czasu do czasu rytmiczne dźwięki. Czy nie układają się one w słowa „Poland”, „Honor” i „Ojczyzna” wystukiwane alfabetem Morse’a? Takie przypuszczenie uprawdopodobnia historia lokalu, w którym działa galeria. W czasie hitlerowskiej okupacji w jego piwnicy znajdowała się podziemna radiostacja ruchu oporu…
„Kraj” jest więc projektem o granicach pojęć i wyobrażeń, od których, niczym od obsesji czy historii, nie można się uwolnić – i które – dokąd by się poszło i czego nie zrobiło - definiują przestrzeń, w której żyje się i pracuje. Nie sposób przecież opuścić granic języka, w którym się myśli – a także tego, w którym się maluje. Czy zatem pracując nad kolejnym obrazem, Kiełbowicz maluje go zawsze jako malarz polski? I w jakim stopniu indywidualne malarskie „ja” artysty pokrywa się z tą odziedziczoną po przodkach tożsamością?
Czy odpowiedzi na to pytanie należy szukać w przemocy, która wpisana była w proces powstania „Kraju”? Różnorodne obrazy zostały pocięte na kawałki i przykrojone do jednego, zuniformizowanego formatu, tak by dało się ustawić je w równe szeregi i podporządkować większej całości. Z kolei w gest zamalowania obrazów nieusuwalnie wpisany jest rys ikonoklastyczny. Przemoc na której ufundowany jest „Kraj” ma charakter autoagresywny – Kiełbowicz używa jej wobec własnego dorobku – ale trafia również rykoszetem w odbiorców i odbiorczynie. Artysta gromadzi zbyt wiele obrazów w zbyt małej przestrzeni by zostawić nam miejsce na komfort „obcowania ze sztuką”, tu sztuka nie czeka by być kontemplowaną, lecz ofensywnie na nas napiera. Wystawa Kiełbowicza traktuje zatem między innymi o dyskomforcie, który wiąże się z przebywaniem w granicach „Kraju”. Odczucie to potęgowane jest przez powtarzalność ikonoklastycznego gestu. Zarazem jednak każdy z pokazanych na wystawie obrazów jest niepowtarzalny. Spod odbitego na płótnach tekstu ukazują się przecież fragmenty różnych artystycznych zamysłów; nowa warstwa malarska wchodzi w zaskakujące interakcje ze starą; pozornie zuniformizowany „tłum” prac okazuje się zbiorem indywidualności, a wystawa festiwalem i pochwałą mikro-różnic. Na tym polega dialektyczny charakter symbolicznego ogrodzenia, które na wystawie „Kraj” Kiełbowicz buduje z obrazów: zamykają nas one w granicach pewnego wyobrażenia i pozwalają je jednocześnie przekroczyć, jakbyśmy byli w tym samym momencie wewnątrz i zarazem na zewnątrz rzeczywistości, którą nazywamy słowem „Poland”
Stach Szabłowski
link:
"Kraj / The Land" - nowa wystawa Bartka Kiełbowicza, Marta Perchuć Burzyńska, Tok Fm
"Kraj" więzi, rynek wyzwala, a może nie?, Jakub Janiszewski, Stach Szabłowski, Tok Fm
Stanisłąw Obirek: Artysta (i nie tylko) uwikłany w Polskę, Stanisław Obirek, Studio Opinii