HAVE WE DONE ENOUGH?
Instalacja nad Wisłą, Ida Karkoszka, Bartłomiej Kiełbowicz, Warszawa
16.09.2022
Kurator: Paweł Brylski
Warszawska syrenka nie żyje. Zabiła ją nasza obojętność - mówi Ida Karkoszka, rzeźbiarka i aktywistka. Syrenka leży w worku na zwłoki. A nad nią grupa artystów kreśli na schodkach wielki napis. Pracę kończą po kilku godzinach i wychodzi im pytanie: "Have we done enough?". Dlaczego po angielsku? - pytam Bartłomieja Kiełbowicza, artystę wizualnego i współorganizatora akcji: - To pytanie: „Czy robimy wystarczająco?", kierujemy do wszystkich, nie tylko do Polaków. Sam je sobie zadaję. W kwestii wojny w Ukrainie, skażonej Odry. Codziennie przejeżdżałem do pracowni mostem Gdańskim i widziałem, jaka Wisła jest płytka. Zastanawiałem się wtedy, czy robię wystarczająco dużo, żeby ją ocalić. Czy w ogóle to, co robię, to nie jest za mało.
A dlaczego napisaliście je kredą? - Bo wołamy w eter. Po dwóch, trzech dniach napis zaczyna się rozpylać. I wtedy nabiera dodatkowego sensu. Jak na protestach, w które wkładamy wiele wysiłku, a po jakimś czasie i tak wszystko się rozmywa, ulatnia - mówi artysta. Kiełbowicz chwyta syrenkę za ramiona, a Ida Karkoszka łapie ją za ogon. Prowadzą nieboszczkę w stronę Wisły. Z daleka rzeźba wygląda jak zwłoki w worku. -Na początku syrenka była czarna. Przemalowałam ją na srebrno-różowo-niebieski, gdy zobaczyłam zdjęcia martwych ryb z Odry. Odra umarła, a ta rzeźba przedstawia śmierć. - mówi rzeźbiarka.(...)
Gdy montuję materiał filmowy, oboje artyści rozśmieszają mnie doniesieniami, co dalej dzieje się z syrenką, a ich historie są coraz dziwniejsze. "Wczoraj ją zgarnęli, to ją odzyskaliśmy" - pisze Kiełbowicz. “Syrenka jest na pace samochodu, złapana w sieć.” Syrenkę zgarnęły służby sprzątające bulwary, ale po rozmowie z rzeźbiarką pracownicy oddali jej pracę. "Spisują syrenkę" - pisze chwilę później Kiełbowicz i dołącza zdjęcie, na którym strażnik miejski rzeczywiście stoi nad rzeźbą i coś notuje. “Dwóch tajniaków siedzi w samochodzie i pilnują syrenki.” - czytam. Mężczyźni mieli zagadać Bartka i zapytać, czy to jego praca. "Jeden z panów wyjaśnił mi uprzejmie, że napis jest widoczny z mostu. I pokazał w tłumaczu Google'a, co on oznacza". "Rzeźba zniknęła - pisze Ida Karkoszka. - Bartek był u niej o 13 i wówczas wciąż była nad Wisłą. A o 16 już jej nie było. Mężczyzna, z którym rozmawiał Bartek, siedział półtorej godziny na ławce, ale nikogo nie widział. Więc syrenkę musiał ktoś zabrać między 13 a 14:30". Żeby ustalić dalsze losy syrenki, zadzwoniłem do rzecznika straży miejskiej - Nic mi na ten temat nie wiadomo - rozczarował mnie odpowiedzią. - Rano słyszałem o incydencie z rzeźbą, natomiast nie wiem, co się z nią stało. My na pewno jej nie zabieraliśmy. - Zapytany, czy to oficjalne stanowisko straży miejskiej, powiedział, że w tej chwili nie wie, co się dzieje z syrenką.
Tekst: Dominik Łowicki
https://wyborcza.pl/7,82983,28917780,straznik-miejski-pisuje-martwa-syrenke-a-artysci-maza-napis.html
Instalacja nad Wisłą, Ida Karkoszka, Bartłomiej Kiełbowicz, Warszawa
16.09.2022
Kurator: Paweł Brylski
Warszawska syrenka nie żyje. Zabiła ją nasza obojętność - mówi Ida Karkoszka, rzeźbiarka i aktywistka. Syrenka leży w worku na zwłoki. A nad nią grupa artystów kreśli na schodkach wielki napis. Pracę kończą po kilku godzinach i wychodzi im pytanie: "Have we done enough?". Dlaczego po angielsku? - pytam Bartłomieja Kiełbowicza, artystę wizualnego i współorganizatora akcji: - To pytanie: „Czy robimy wystarczająco?", kierujemy do wszystkich, nie tylko do Polaków. Sam je sobie zadaję. W kwestii wojny w Ukrainie, skażonej Odry. Codziennie przejeżdżałem do pracowni mostem Gdańskim i widziałem, jaka Wisła jest płytka. Zastanawiałem się wtedy, czy robię wystarczająco dużo, żeby ją ocalić. Czy w ogóle to, co robię, to nie jest za mało.
A dlaczego napisaliście je kredą? - Bo wołamy w eter. Po dwóch, trzech dniach napis zaczyna się rozpylać. I wtedy nabiera dodatkowego sensu. Jak na protestach, w które wkładamy wiele wysiłku, a po jakimś czasie i tak wszystko się rozmywa, ulatnia - mówi artysta. Kiełbowicz chwyta syrenkę za ramiona, a Ida Karkoszka łapie ją za ogon. Prowadzą nieboszczkę w stronę Wisły. Z daleka rzeźba wygląda jak zwłoki w worku. -Na początku syrenka była czarna. Przemalowałam ją na srebrno-różowo-niebieski, gdy zobaczyłam zdjęcia martwych ryb z Odry. Odra umarła, a ta rzeźba przedstawia śmierć. - mówi rzeźbiarka.(...)
Gdy montuję materiał filmowy, oboje artyści rozśmieszają mnie doniesieniami, co dalej dzieje się z syrenką, a ich historie są coraz dziwniejsze. "Wczoraj ją zgarnęli, to ją odzyskaliśmy" - pisze Kiełbowicz. “Syrenka jest na pace samochodu, złapana w sieć.” Syrenkę zgarnęły służby sprzątające bulwary, ale po rozmowie z rzeźbiarką pracownicy oddali jej pracę. "Spisują syrenkę" - pisze chwilę później Kiełbowicz i dołącza zdjęcie, na którym strażnik miejski rzeczywiście stoi nad rzeźbą i coś notuje. “Dwóch tajniaków siedzi w samochodzie i pilnują syrenki.” - czytam. Mężczyźni mieli zagadać Bartka i zapytać, czy to jego praca. "Jeden z panów wyjaśnił mi uprzejmie, że napis jest widoczny z mostu. I pokazał w tłumaczu Google'a, co on oznacza". "Rzeźba zniknęła - pisze Ida Karkoszka. - Bartek był u niej o 13 i wówczas wciąż była nad Wisłą. A o 16 już jej nie było. Mężczyzna, z którym rozmawiał Bartek, siedział półtorej godziny na ławce, ale nikogo nie widział. Więc syrenkę musiał ktoś zabrać między 13 a 14:30". Żeby ustalić dalsze losy syrenki, zadzwoniłem do rzecznika straży miejskiej - Nic mi na ten temat nie wiadomo - rozczarował mnie odpowiedzią. - Rano słyszałem o incydencie z rzeźbą, natomiast nie wiem, co się z nią stało. My na pewno jej nie zabieraliśmy. - Zapytany, czy to oficjalne stanowisko straży miejskiej, powiedział, że w tej chwili nie wie, co się dzieje z syrenką.
Tekst: Dominik Łowicki
https://wyborcza.pl/7,82983,28917780,straznik-miejski-pisuje-martwa-syrenke-a-artysci-maza-napis.html
Reportaż Dominika Łowickiego dla Gazety Wyborczej